Książka Kiedy czasu nie będzie... Zapiski anioła jest niedostępna, ale może zainteresują Cię te pozycje
Do każdego zamówienia
Naklejka na samochód
Domniemanym autorem Zapisków jest szeregowy Anioł Stróż, słabo jeszcze opierzony pędziwiatr, mający sporo nałogów (kofeinista i ciasteczkowy łasuch, miłośnik tajemniczego napoju z mżawki). Mnóstwo spraw go śmieszy, inne irytują nieznośnie. Wielu rzeczy nie jest w stanie jego umysł pojąć w ogóle, bez przerwy korzysta więc z uzupełniających szkoleń u doświadczonego cherubina. Potwierdza całym sobą prawdę, że aniołowie nie są istotami doskonałymi, że potrafią zazdrościć człowiekowi, że mogą czegoś nie dopatrzyć, o czymś zapomnieć. Te małe niedociągnięcia anioł nasz niweluje wielką miłością do ludzi, przesympatyczną, ujmującą osobowością i niezwykłą pasją, z jaką wykonuje powierzone przez Boga misje. A zadania, jak na debiutanta, ma bardzo trudne: odnaleźć sens życia utracony przez podopiecznego, odtworzyć zagubioną miłość małżonków.
Myszkując tu i tam doświadcza Boży posłaniec sporo, poznaje bogaczy i biedaków, młodych i stojących nad grobem staruszków, ludzi złamanych i ludzi walki, zgłębia także fenomen hipermarketu.
Mimo przyjetej formy pamiętnika i sporej dozy humoru, anielską kronikę możemy odczytywać jako historię z szybką akcją i sprawna narracją, nienużącą, bo zmieniającą tempo i wręcz z upodobaniem bawiącą się różnymi stylami, konwencjami literackimi, ale możemy także pokusić się tutaj o lekturę głębszą skłaniającą do poważnej refleksji, implikująca pytania, na które nie sposób odpowiedzieć bez namysłu i jednoznacznie.
"Zaskakująca, pełna humoru, a czasem ironii książka, w której narratorem jest anioł i z niebiańskiej perspektywy ocenia nasze ziemskie przemijanie".
Małgorzata Kożuchowska
"Warto przeczytać tę książkę. Bardzo ciekawie przedstawiona jest w niej historia anioła, który przybywa na Ziemię i opisuje nasz świat ze swojej perspektywy, jednocześnie pobudza w nas emocje i refleksje dotyczące naszego codziennego życia. Odnaleźć można w niej świetne, proste rozwiązania naszych codziennych problemów i trosk. Pokazuje nam właściwą drogę życia - w miłości, wierze i nadziei".
Eleni
Rozdział III
NA ZIEMI DLA NIEBA I W NIEBIE DLA ZIEMI,
CZYLI TO, CZYM SIĘ ZAJMOWAŁEM
Aniołowie nie mają czasu na nudę. Po stworzeniu zdążyłem sobie tylko przeczesać pióra na skrzydłach i natychmiast wezwano mnie na wspomniane szkolenie na Wyżynie Wybrania. A potem były już różne powołania, mniejsze i większe zlecenia, zadania, misje i polecenia. Pisałem o różnych funkcjach, jakie dane było mi wypełniać. Istnieję bowiem, odkąd istnieje świat wasz przemijalny, i wszystko, czego doświadczałem, było przygotowaniem do różnych sytuacji i zadań. Nic nie dzieje się bez przyczyny i nie ma wydarzeń bez skutków. Ale powracam do mojej postaci: po wysłuchaniu wykładów cherubina, nawiedziłem krainę przemijania w czasie, gdy nie stawiano tam jeszcze tylu pytań, wszystko nacechowane było prostotą i panował względny spokój.
Zszedłem na Ziemię tuż po wypędzeniu ludzi z raju. Było wtedy trochę dodatkowych zleceń, by mimo wszystko pomóc jakoś urządzić się człowiekowi. Aniołowie latali więc z jednego krańca kontynentu na drugi, by w miarę przystępnie przygotować przestrzeń do przemijania. Trzeba było zagospodarować tereny obfitujące w pożywienie, zorganizować sytuacje, które pozwolą na chwile radości, i ogólnie wprowadzić ludzi w przemijanie, przydzielając im różne miejsca, gdzie mieli do czasu trwać. Nie było wtedy jeszcze tłoku przed bramami Nieba, bo umierali rzadko i po dość długim przemijaniu. Dlatego większość aniołów pracowała na Ziemi.
Kolejny raz zostałem wysłany poza Niebo przy okazji potopu i jak większość moich kolegów pracowałem nad osuszaniem zalanych terenów. Miło było patrzeć, jak ludzie z nową energią i pokorą w duszy urządzają swoje przestrzenie.
Wiele starotestamentowych wydarzeń działo się w mojej obecności, bo też niewiele sytuacji pozbawionych jest anielskiego wsparcia, ale to, co w sposób szczególny powstało przy moim udziale, to Psalm 118. Pozwolono mi być natchnieniem króla Dawida podczas pisania tego utworu, z którym wiąże się pewna tajemnica. Zdradzę ją wam, drodzy czytelnicy, w duchu przekonania, że stanie się ona drogowskazem na waszych rozdrożach. Sekret polega na tym, że Psalm 118 znajduje się w samym środku Biblii. Nie byłoby to może nic nader zaskakującego, gdyby nie fakt, iż w utworze tym odczytamy także środkowy wiersz całej Księgi. A skoro jest on umieszczony w centrum, musi mieć szczególne przesłanie:
Lepiej się schronić u Pana,
niż ufać człowiekowi (Ps 118, 8).
Nie oznacza to bynajmniej, by całkowicie nie ufać człowiekowi. Przypominają mi się bowiem słowa jednego z serafinów, który wyruszając na Ziemię, zwykł powtarzać: „Trzeba wierzyć w człowieka, trzeba wierzyć w jego dobre serce!”, i wyruszał z nadzieją zdobycia kolejnych serc dla Nieba. W tym wersie jest wszystko, co ważne: dobry Stwórca i możliwość schronienia u Niego, jest człowiek i szansa spotkania, jest ufność potrzebna w przemijaniu, możliwość wyboru i nadzieja pozytywnego zakończenia. Jest wreszcie miłość i wiara ukryte tak głęboko, że tylko sercem dostrzegane. I jest zasada, którą kierują się aniołowie, gdy brak im pewności, co do poczynań człowieka: zwracają się do Pana o przewidzenie nieprzewidywalnego i sprostowanie pogmatwanego.
Współpraca z królem Dawidem układała mi się wyjątkowo dobrze. Dwadzieścia dziewięć wersów Psalmu 118 powstało przy blasku wschodzącego słońca w dniu, który Pan uczynił ku natchnieniom poetów, co pozwolę sobie skomentować parafrazą naszego wspólnego dzieła: Cudem to było w naszych oczach. Niestety (od zawsze bowiem czułem, że mam artystyczne wnętrze i przebywanie w kręgach osób szczególnie uduchowionych było dla mnie wyjątkową radością), tego samego dnia zostałem oddelegowany do Uz jako obserwator heroicznej postawy Hioba. Aniołów było tam zresztą więcej, o czym zaświadcza samo Pismo (Hi 1, 6).
Oczywiście znalazłem się też przy pasterzach, którzy ujrzeli gwiazdę w Betlejem. Radowało się wtedy całe Niebo, a ja w wielkiej orkiestrze grałem na harfie, unosząc się przy jednej z jaśniejących wtedy gwiazd.
Byłem też przy zmartwychwstaniu i kroczyłem drogą do Emaus. To sytuacje, w które zaangażowana była zawsze większość aniołów, po to by mogły świadczyć o autentyczności opisów, a w ich działalność były wpisane wydarzenia, które nie umierają w pamięci nikogo.
A później były zadania, których nie przedstawiono w Piśmie, ale wspominam je z wielkim sentymentem.
Wiele satysfakcji sprawiała mi na przykład funkcja dyrektora ds. przydziału mieszkań nowym lokatorom na osiedlu Błękitny Firmament. Muszę tu podziękować za niezwykle udaną współpracę samemu św. Piotrowi. Pracowaliśmy na jednej linii – on rejestrował nowych obywateli tuż przy wejściu, a ja odbierałem ich z jego biura i wiodłem do nowego lokum między ukwieconymi uliczkami niebiańskiego osiedla (przy okazji przekazuję wszystkie wyrazy uznania, jakie usłyszałem wtedy od podopiecznych, a które dotyczyły niezwykłych aranżacji kwiatowych zdobiących ulice, a także mieszkania. Należą się one oczywiście świętym: Pankracemu, Bonifacemu i Serwacemu, a także stale z nimi współpracującej św. Teresie od Dzieciątka Jezus, która zajmuje się aranżacjami z róż. Trzej ogrodnicy każdego roku przynoszą na Ziemię kilka zimnych dni, ponieważ w tym czasie wymiatają z kątów Nieba wszelkie chłodne i obojętne podejście do piękna przyrody, z którym czasami ktoś tutaj przybędzie). Ceniłem sobie zaskakującą radość, którą każdy nowy mieszkaniec wyrażał przez uściski, głaskanie mnie po skrzydłach i zdumienie, gdyż nie dowierzał, w zaślepieniu przemijania, słowom: „Czego oko nie widziało ani ucho nie słyszało, w serce człowieka nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1 Kor 2, 9). A gdy jeszcze informowałem, że widok za oknem można sobie dowolnie zmieniać, wyposażenie jest dobierane pod czujnym okiem samego św. Józefa (niegdyś stolarza), a Anioł Dozorca danej ulicy zadba o dostarczenie wszystkiego, co się lubi, euforycznym wybuchom duchowej szczęśliwości praktycznie nie było końca. Niektórym z trudem wyjaśniałem, że na taplanie się w radości jest cała wieczność, a teraz koniecznie trzeba odbyć spacer po okolicy.
Tutaj kończyła się moja rola. Podopiecznego przekazywałem pod opiekę św. Józefa z Kupertynu, który w Niebie pełni rolę przewodnika. Uznano bowiem, że ten, który podczas doczesności potrafił unosić ciało, duszą wzlatywać ku Niebu, a nadto słyszeć anielską muzykę, w najbardziej odpowiedni sposób oprowadzi innych i jest idealną osobą na to stanowisko. Przy okazji przekazuje nowo przybyłym tajniki sztuki latania.
Z innych pełnionych przeze mnie funkcji wspomnieć muszę specjalistę w dziale rekrutacji aniołów. Miałem za zadanie kontrolę uskrzydlenia niebiańskich braci, a przede wszystkim pomoc nowicjuszom w objęciu obowiązków.
Potem zostałem przydzielony do pracy w bibliotece, w dziale woluminów z dobrymi i złymi uczynkami ludzi. Każdemu narodzonemu na ziemi zakładałem dwa tomy, do których wpisywało się odpowiednio pozytywne i negatywne postępowanie. Bywało tak, że jakiś osobnik miał już opublikowaną ogromną, dwunastotomową serię złych uczynków, przy jednoczesnym deficycie wpisów w księdze dobrych. Wówczas moim obowiązkiem był kontakt z Działem Interwencji ds. Zbawienia. Stamtąd wysłano Anioła Delegata na Ziemię, by podjął kroki skłaniające twórcę do zmiany fabuły własnego przemijania. Na szczęście, ku pokrzepieniu anielskiej istoty kronikarza, nie brakowało także przypadków zupełnie odwrotnych, kiedy spis dobrych doświadczeń był znacznie bogatszy od złych. Wówczas kontaktowałem się z moim następcą na osiedlu Błękitny Firmament i prosiłem o przygotowywanie kolejnego mieszkania, podpierając to dowodami, że przyszły lokator dostarcza nam solidne wnioski o przydział lokum.
Od kiedy zacząłem pracować w Niebiańskiej Bibliotece, stałem się miłośnikiem takich miejsc i kilkakrotnie przybywałem na Ziemię, by stać się natchnieniem do ich organizacji. Stworzyłem wizję biblioteki moich marzeń, czyli miejsca, które jest chętnie odwiedzane przez większość obywateli i znajduje się w kraju, gdzie poziom czytelnictwa sięga co najmniej 90 procent. Bądźmy jednak realistami i przyjmując z pokorą znacznie gorsze statystyki czytelnictwa, zastanówmy się nad cechami idealnej biblioteki. Zachęcam do poszukania czegoś, co ukryte i bardzo istotne. Właśnie dlatego to, co niewidoczne, jest przede wszystkim składową moich marzeń o bibliotece.
I tak jak w Boskiej komedii przed bramą do Piekła widniał napis nakazujący żegnać się z nadzieją, tak przed moją biblioteką marzeń przeczytać by można:
Przeze mnie droga w miasto wszechistnienia,
przeze mnie droga w tajemnice świata.
Przed tobą świat we wszystkich odcieniach,
przed tobą poznanie wszelkiego istnienia.
Ty, który wchodzisz – stąpaj wśród wzruszenia.
Nie zależy mi na klimatyzowanych pomieszczeniach, nowoczesnym wyposażeniu i ,,napuszonej” cywilizacyjnej tandecie, która zabija ducha biblioteki – czyli to, bez czego człowiek nie doświadczy całej wspaniałości, jaką kryją książki. W bibliotece moich marzeń ważny jest zapach specyficznego życia, które wiodą zgromadzone tu woluminy. Ich egzystencja pełna różnorodności ma mnie przyciągać i rozbudzać moje zainteresowanie. Może zapytacie, drodzy czytelnicy, gdzie doszukałem się różnorodności egzystencji w zastałych na półkach tomach książek? Otóż w bibliotece, o której marzę, książki tętnią życiem i to podwójnym. Ich pierwsze istnienie zaczyna się w drukarni, gdzie zdecydowano o ich wyglądzie zewnętrznym. Potem, po widocznych śladach, można tropić ich losy pełne meandrów i spotkań z ludźmi: ktoś kupił, pożyczył, woził ze sobą przez pół Europy, szanował, zniszczył, wydarł, pozaginał, posklejał, porysował… To taki bardzo konkretny przejaw istnienia książki, która teraz spogląda z bibliotecznej półki i ja mogę to obserwować. Jej wygląd ma pobudzać wyobraźnię potencjalnego czytelnika, który z wyobraźni często we współczesnym świecie rezygnuje. Drugie życie książki to życie wewnętrzne, z wartką lub nudną fabułą, odpowiednimi ilustracjami, z całą treścią, którą zamknięto między ustawowymi okładkami. Po prostu charakter, bo w tej bibliotece książki nim się odznaczają. Jest tu specyficzna, ograniczona rozmiarem egzemplarza, nieograniczoność wyobrażeń, które powstają przy poznawaniu treści. Wchodząc do biblioteki marzeń, musimy usłyszeć gwar życia jej stałych mieszkańców. Inaczej niewiele doświadczymy, ominą nas rozkosze umysłu i zachwycające uniesienia. Dlatego gdy przekraczamy próg biblioteki, powinniśmy czuć, że uczestniczymy w cichym i ukrytym, ale ważnym życiu książek. Świadomość ich wielowątkowości mają w nas potęgować tematyczne regały, skłaniające do czynności poznawczych. Biblioteka musi być odpowiedzią na współczesną epokę, która wielu rzeczy woli nie rozumieć. Otoczeni książkami, zgłębiając ich zawartość, możemy zrozumieć więcej, niż się spodziewamy.
W bibliotece marzeń jest miejsce na marzenia. To taki cichy kącik, inny dla każdego, gdzie marzenia nie umierają, ale znajdują potwierdzenie możliwości ich realizacji. Jest tu niemal anielska atmosfera pozwalająca istnieć w pełni tym, którzy już istnieć nie mają ochoty. Tutaj można być samemu, ale nigdy samotnym. Każde kolejne odwiedziny są impulsem do odnalezienia wartości w świecie bez wartości, z utraconym szczęściem.
Biblioteka marzeń ma wzruszać i pouczać, skłaniać do refleksji i potęgować marzenia. Gdy w niej przebywam, powinienem czuć, że warto żyć dla takich chwil. Tu mogę czytać świat. Takiej biblioteki można nie lubić tylko z dwóch powodów: z jej nieznajomości lub z przekory.
Porzućmy jednak moją biblioteczną dygresję i wróćmy do pełnionych przeze mnie funkcji, tym razem obejmujących większą grupę ludzi na Ziemi. Z bliższych waszej współczesności wydarzeń wymienię jedynie to, kiedy skierowano mnie do was jako anioła opiekującego się Polakami z cierpiącą duszą. Statystyki były bowiem zatrważające, ale dzięki pracy ogromnego zespołu, pod moim skromnym nadzorem, udało się je trochę obniżyć. Obecnie stanowisko to nadal jest potrzebne, jak zresztą we wszystkich narodach, i nieustannie specjalnie wykwalifikowani aniołowie zajmują się bólem ludzkiej duszy. Nie zdajecie sobie może nawet sprawy, ale wielokrotnie tylko dzięki ich działalności pozbywacie się depresji, załamania, napięcia nerwowego i tego, co sprawia, że smutno jest w okolicach serca.
Jak rzekłem, działo się to wszystko przy względnym spokoju w krainie przemijania. Stopień skomplikowania waszej planety narastał jednak systematycznie i wezwano mnie do działu szkoleń, aby nakreślić zachodzące zmiany. Wszystko, czego dowiedziałem się przy tej okazji od moich przełożonych, streścić można w jednym zdaniu: „Dać ludziom możliwość zwariowania, a zrobią to w sposób doskonały”.
Po szkoleniu otrzymałem zlecenie odbycia podróży do jednej z kobiet na Ziemi, której przemijanie nie jest ani łatwe, ani zbyt uwspółcześnione. Potrzebny był raport obserwacji do Działu Analiz Zmian.
Sfrunąłem więc na Ziemię według wszelkich podanych mi wskazówek. Ze względu na moje wcześniejsze doświadczenia z Polakami (z cierpiącą duszą) wysłano mnie właśnie do Polski. Wieś była duża, a domki rozsiane po wielkiej przestrzeni i oddalone od siebie, często nawet o kilka kilometrów. Ma to swój urok i pozwala na swobodę egzystencji, a poza tym zapewnia mieszkańcom widoki, jakich próżno szukać gdzie indziej. Rozejrzałem się wokoło i postanowiłem zrezygnować chwilowo z wykorzystywania skrzydeł. Mały spacer z podopieczną u celu pozwoli mi zapoznać się lepiej z okolicą – pomyślałem. Moja podróż, według rozpiski, którą otrzymałem od dyspozytora aniołów wizytujących, nie miała być długa.
– Masz wysłuchać, z czym człowiek się zmaga i jak organizuje przemijanie. Udzielam ci też pozwolenia na prowadzenie z podopieczną rozmów myślnych – zakomunikował anioł przydzielający zadania.
W związku z tym rozpoznanie trosk nie powinno mi zająć więcej niż jednego ziemskiego dnia. Tym bardziej że otrzymałem pozwolenie na rozmowę w myślach kobiety, a to duże ułatwienie: mogłem wysłać jej swoją myśl, a ona, rozmyślając, mogła mi odpowiadać. Otoczenie niczego nie zauważyło, a ja zdobywałem informacje. To częsta praktyka wśród aniołów dbających przecież nieustannie o dyskrecję. Właśnie, a propos dyskrecji – nie będę zdradzał danych spotykanych ludzi. Pozostańmy przy jednej literze imienia.
Internetowa księgarnia religijna Izajasz oferuje książki o duchowości, przewodniki religijne, książki poświęcone małżeństwu, rodzinie i wychowaniu dzieci. Mamy też dział z książkami o rozwoju osobistym. Wszystkie te książki łączy to, że są zgodne z duchem chrześcijańskim.
Rynek książki religijnej jest zalewany książkami o niezbyt wysokiej wartości merytorycznej, dlatego staram się, aby w ofercie księgarni religijnej Izajasz były tylko wartościowe książki. Posiadamy pełną ofertę książek Jacka Pulikowskiego, oraz wiele tytułów takich autorów jak o. Augustyn Pelanowski, ks. Piotr Pawlukiewicz, o. Adam Szustak, ks. Aleksander Woźny, i wielu innych autorów chrześcijańskich.
Polecam też duży wybór różnych wydań Pisma Świętego: z paginatorami i bez, z komentarzami i z dużą, czytelną czcionką.
Czy możesz zaufać jakości księgarni Izajasz? Możesz! Jestem o tym przekonany. Ale chcę, abyś i Ty był o tym przekonany. Przeczytaj opinie naszych czytelników »
Radosław Rudziński
właściciel